Archiwum lipiec 2005


lip 25 2005 życie jak w madrycie
Komentarze: 3

Prawo serii dominuje w moim życiu. Najpierw spotykam w podrzędnym świdnickim autobusie Pawła, który od naszego ostatniego zmagania się w Gdyni na konkursie filmowym ma na swoim koncie film Z Dymną i Trelą (scenariusz i reżyseria Pawła oczywiście) potem juz w łóżku, na ramieniu robaczka przeglądam jakiś przeterminowany "Ozon" i proszę - artykuł o Oli, robi karierę w PriceWatershouseCoopers. Jaki z tego morał? Warto jeździć podrzędnymi autobusami:)

Seryjne wesela. Najpierw w to w Książu: rycerze, biała dama, fajerwerki, zwiedzanie zamku o północy. Jedyny mankament to zabarykadowane wejście z naszego apartamentu na wieżę baszty. Wtedy to już by się działo! A niedługo wesele Anity. Będę oficjalnym tłumaczem (dobrze, że znajomy jest kierownikiem USC).

Poza tym życie jak w madrycie. Seryjny Empik, seryjne imprezy, seryjne grille.

sylweczka : :
lip 11 2005 moje 5 minut ... nieszczęscia
Komentarze: 6
żaden bezdomny mi nie przepuści, naczynia biją się same - zawsze pełne, żeby nie było ludzie zgłaszają się do mnie z tak beznadziejnymi przypadkami, że zaczyna mi się udzielać polska beznadzieja, mimo iż tak przeciwko niej ze starą dupą Elką zawsze walczymy, źle też o mnie świadczy fakt, że pozazdrościłam dzisiaj kozanowskim blokersom, którzy tak wakacyjnie i beztrosko okupowali ławki koło pętli autobusowej, nikt mnie nie lubi (bo i za co?)niektórzy to mnie tak nie lubią, że sobie w sądzie o tym powiemy, nie wiem też kto, ale ktoś rzucił klątwe na nasze mieszkanie i jak tylko w nim posprzątamy od razu robi się bałagan, robaczek w pracy - zdradza mnie, jak zwykle
sylweczka : :
lip 09 2005 Bez tytułu
Komentarze: 14

Budzę się w nocy, bo ktoś rzyga. Pierwsza myśl "się imprezka udała". Patrzę, radecki śpi. Ale jaka imprezka??? po chwili do mnie dochodzi. To kocica. Nażarła się kostek z kurczaka, które wyciągneła z kosza na śmieci. Też mi problem staranować kubeł! Przez dwa dni chodzi i rzyga. Nic nie chce jeść. Dopiero jak jej powiedziałam, że na kościuszki jest szpital dla kotów i zamierzam ją tam zostawić na weekend - zmądrzała i zaczęła jeść

Zebranie naszej wspólnoty. Na spotkaniu klasycznie pojawiam się tylko ja. Reszta właścicieli ma wszystko w dupie. No może nie licząc pani Ani, która swoje lata ma. Pani z Administratora wita mnie radosną nowiną: "Państwa budynkowi grozi katastrofa budowlana! Dach sie wali!" Co 5 lat jest jakaś generalna kontrola, która wykazała, że więźba dachowa trzyma się u nas na słowo honoru i wszystko trzeba pilnie wymienić. Żadna z dwóch pań nie potrafi odpowiedzieć mi na pytanie, dlaczego 5 lat temu nikt nie zauważył, że coś zaczyna próchnieć, i conieco można by zabezpieczyć. Sprawdzam wiadomości u źródła. W końcu zaczynam wykorzystywać pierwsze zawodowe znajomości. Zadnej katasrofy nie ma, ale remont wskazany. Prikaz: pilnować, żeby nie chcieli wcisnąć drogiej firmy. Dobre strony zaistniałej sytuacji: poznałam studentów z poddasza, bardzo sympatyczni, będziemy mieli blisko na imprezy!

Właśnie chciałam napisać, że muszę sobie znaleźć sukienkę na ślub przyszłowykendowy (zamek książ zobowiązuje) ale tak się zastanawiam, czy ja już przypadkiem o tym nie pisałam? Vivat wyprzedaże!

sylweczka : :