mar 25 2005

trzeba sobie zasłużyć


Komentarze: 3

Zakupy w naszej dzielnicy to sama przyjemność. Dużo małych sklepików: warzywniaczki, piekarnie, kwiaciarnie itd. Ceny bardzo przyzwoite, bo to przecież trójkąt.

Najczęściej robimy zakupy w Longinusie. Samodzielne grzebanie po półkach ma jednak znaczenie, szczególnie dla mnie, gdy zazwyczaj wchodząc do sklepu, żeby kupić coś do jedzenia, nie wiem jeszcze, co to ma być.

Jest  w Longinusie kilka działów, w tym alkoholowy, na którym stoi znielubiana przez radeckiego starsza kobitka. Nie uśmiecha się za bardzo, bo po co jej więcej zmarszczek, poza tym niby do kogo ma się uśmiechać? Do dzielnicowych pijaczków? No i to właśnie radeckiego boli najbardziej, bo się nie uśmiecha, bo on musi na nią czasem czekać przy ladzie i w ogóle. On by chciał co najmniej, jak w sklepie z francuskimi ciuchami. Ma chłopak wymagania.

 

Stoję przy monopolowym w Longinusie, żeby kupić mojemu malarzowi pokojowemu piwko. Podchodzi znielubiona przez niego Pani „I love PRL” i gdy proszę jednego Żubra w puszcze spogląda na mnie jakoś tak dziwnie. Lustruje mnie taką dziwną, nieszkodliwą bezczelnością, wiem, o co mnie zaraz zapyta, czy mam 18 lat. Tyle razy kupuję tam alkohol, a ona teraz poprosi mnie pewnie o dowodzik, którego oczywiście nie mam przy sobie. Czekam na jakąś reakcję. Piwo jest już na ladzie, ale ciągle w jej dłoni. W końcu się odzywa:

-         to do płukania? – wskazuje na płyn do płukania, który trzymam pod pachą.

-         Tak, u państwa kupiony. – odpowiadam.

I proszę państwa, od roku mieszkamy na Kniaziewicza, czyli tyle, ile trzeba, żeby w trakcie w miarę regularnych wizyt w Longinusie zaskarbić sobie „przyjaźń” pani z działu alkoholowego. No i się zaczęło, wąchałyśmy ten mój płyn, okazało się, że zarówno ona, jak i ja używałyśmy już niebieskiego, który bardzo ładnie pachnie, itd. Itp. No proszę państwa, serce rośnie. Jeszcze się tylko nie mogę przekonać do warzywniaka po sąsiedzku do Longinusa, gdzie kilka razy mnie oszukali, kilka razy próbowali, chociaż pewnie bym na to nie wpadła, gdyby nie radecki, który skrupulatnie liczy wydaną mu resztę.

 

sylweczka : :
Radek
29 marca 2005, 08:22
Alez ja od tej pani nie wymagam zeby sie usmiechala :) jeszcze bym sie przestraszyl:) Nie lubie tylko jak ja czekam przy ladzie a ta sobie gada z babka ze stoiska miesnego i patrzy na mnie czy czasem sie nie rozmysle i sobie nie pojde a gdy jednak ja dalej czekam to z ciezkim westchnieniem po 5 minutach rozmowy podchodzi zeby podac mi to pivko ....
s
27 marca 2005, 12:18
niestety zniknela tak szybko, jak sie pojawiła:(
Elka
25 marca 2005, 22:19
Teraz bedzie dawac Wam na kreche lub na zeszyt.
Niech zyja panie z Longinusa!
O dobrej pani z kwiaciarni nie napisalas - to przyzwoita kobieta. Mma nadzieje ze jeszcze Ci nie podpadla. I ze dalej maja dobra chalke w piekarni obok.
A w agencji z sercem inters sie kreci?:)

Dodaj komentarz