CAMPARI
Komentarze: 8
Się zrobiła impreza, bo Marta zapieprzyła Ryśkowi Campari, a Aśka przyniosła kiełbachę, a ja miałam lód, po który biegała Krysieczka. Należało się człowiekowi wytchnienie, bo bieganinie /co sprawia, że ludzie jak debile biegają po sklepach pełnych innych debili męcząc się przy tym niemiłosiernie?/ sklepowej i znalezionym prezencie dla staruszków. Campari jak campari, pyszne jak zwykle, ale ile radości miałyśmy z szejkera, który był dołączony do trunku, piłyśmy na wyścigi, żeby sobie wybełtać kolejnego drineczkaJ co poniektórzy w związku z powyższym szczezli, a inni poszli na tańce do miasta. Potem z troczę dekadenckim nastrojem obejrzałyśmy z asieczką zdjęcia z różnych starych imprez i nie powiem do jakich znowu wniosków doszłyśmy...
Dodaj komentarz