Czytam marcową Lampę. Varga zrobił sobie roczną przerwę od Wybiórczej i pojechał
na Węgry. Siedzi tam i pisze, czytam więc fragmenty i przypomina mi się szalony wypad
do Budapesztu, pomylony pociąg i w ogóle wspaniały zrozumiały język węgierski.
Patrzę na zdjęcie i nasza knajpa!!! Naprawdę nasza, najpierw myślałam, że może wszystkie
węgierskie puby mają na stolikach jadalniane obrusy w kratkę, ale nie, lokalizacja, opis.
Ulubiona knajpa Vargi od pierwszego wejrzenia wpadła w oko naszej czwórce. Szukam w albumie zdjęcia,
i szok, na naszym zdjęciu ten sam dziadek, co na 14 stronie Lampy. Tak samo miło, jak
ostatnio po otrzymaniu pocztówki ze zdjęciem pubu Jolly Sailor w Maldon Hythe Quay od Eli - kwintesencja
angielskiej klasy robotniczej przy stoliku obok. Zdjęcia Lanchidu nie znalazłam (no dobra nie przekopałam się
przez wszystkie foty mostu) ale Jolly Sailor proszę bardzo. Herbata tania jak barszcz, Louis walił kupę
do pieluchy.
Sylwia dzieje sie dziej u mnie na tej wsi. Jest po prostu fajosko! A Sarisha - hmmm, chyba zbyt szybko wydalam opinie:-(
Dodaj komentarz