mamy firanki w sypialni
Komentarze: 2
We Francji wylądowaliśmy w najgorszym miejscu dla autostopowiczów. Na Lazurowym Wybrzeżu. Średnia wieku turystów 60 lat. Wieczorem na ulicach i w knajpach cisza. Cicho sza. Jak sobie przypomnę Dziwnów - to dopiero kurort!!! W drodze do cud morza z temperaturą wody 24 stopnie, rozchorowałam sie na przystanku w górach. Całkowicie wysiadło mi gardło (na nauczyciela sie nie nadaję). We Francuskich aptekach niestety nawet paracetamolu nie ma w bezpośredniej sprzedaży, jedyny ratunek pour mal a la gorge były tabletki z kwiatków do ssania. Kąpiel nie pomogła, to wrócili my do domu ekspresowym tirem. To sie nazywa szczęscie trafić na kierowce, który nie sypia, tacha co chwilę wywala, a jak go łapią panowie - Bonjour! Route conrolle! - nie ma nawet problemu, ze w tirze na 2 osoby jadą 3! A ponoć żabojady tacy służbiści!
Trzeba było wykorzystać ten tydzien radkowego urlopu: tycienieczkie maleństwa w zoo (idzicie do zoo, tam prawie wszystko sie kilka tygodni temu oźrebiło i oszczeniło, można tycenieczkie kuzeczki mięcholić do woli!), kino (a jakże francuskie), teatr (niemiecki, ale z kingą!), imprezy (z wódką, tylko i wyłącznie polską, lód do wódki ze spitspebergena, a co, ktoś przywiózł kawałek lodowca, żeby go później można było rozpuścic w parapetówowym drinku)
Dodaj komentarz