Przeprowadzka skończona, trzy dni roboty...
Komentarze: 1
Proszę państwa i oto mieszkamy u mattowstwa. Kocicy zdecydowanie spodobały się nowe przestrzenie, aczkolwiek ma jeszcze jakiegoś małego stracha, bo ciut mniej je i wstydzi się korzystać z kuwety. Poznałam już sąsiada z drugiego piętra. Sąsiad zagaił na widok auta matta: „co za palant postawił tu auto!!!”, więc mu powiedziałam, że się wprowadziłam i mam tak dużo gratów, że dla łatwości ich przenoszenia lepiej było zaparkować tuż przy samej bramie. Na co sąsiad, że w porządku w takim razie i że on już w tym bloku mieszka ponad dwadzieścia lat (mimo iż blokowi jeszcze trochę brakuje do dwudziestki). Jeszcze sobie pogadaliśmy o kotach, że ja mam Pufę, a on ma Funię, Diabła i jeszcze jakąś jedną, ale jej imienia zapomniałam. No i jak na przykład Funia kiedyś wyskoczyła niechcący z balkonu i wylądowała na balkonie u sąsiadów, którzy też byli na wczasach i Gośka porozwieszała ogloszenia o tym, że zginęła kocica. Po panu czuć było, że alkohol lubi. Pan Tadeusz się nazywa.
Oprócz tego, że Radek pompował dwie godziny nasz materac, bo nie zauważył, że z drugiej strony nie jest zatkany, to poszłyśmy dziś z Olą na koncert Bajora w ramach porządnego rozpoczęcia pożycia mieszkaniowego. Chociaż właściwie uczczeniem był wczorajszy gulasz Oli – niebo w gębie!!!
Dodaj komentarz