Archiwum 30 maja 2004


maj 30 2004 jeszcze rano piłam kawkę na Przełęczy...
Komentarze: 1

no było pięknie, w końcu nowe szlaki, bo po czeskiej stronie, piwko w Petzu obiadek w Spindlerovym młynie, w strzesze omal nie zamarźliśmy z zimna, bo pan kierownik stwierdził, że okres grzewczy już sie skończył, obok śnieżka a na śnieżce 0 stopni w nocy, he, he w odrodzeniu natomiast dołączył do nas daniel i myślałam, że sie popłaczę ze złości, jak zaczął w nocy chrapać, dwie oststnie noce nieprzespane

pogoda zachwycająca, raz w śniegu i gradzie a raz w upale, że nos mi sie doszczętnie spalił (a miałam sobie jutro zrobić zdjęcie do nowego dowodu) i pomyślałby kto, że to tylko karkonosze, poza tym jedna sarna na ścieżce i omal nie nasikałam na żmiję zygzakowatą, śledziłyśmy kukułkę, aśka wyśledziła pluszcza, ja wąsatkę (ale to w drodze powrotnej na poziomie zalewu mietkowskiego) rekordy czasowe pobite (szlak śnieżka petz dom śląski dwie godziny szybciej) omal nie zostałam zatruta przeterminowaną gazówką i w ogóle, szkoda, bo ledwo wrócołam od razu do pracy

sylweczka : :