Komentarze: 10
Piątek. Trasa z Bystrzycy Kłodzkiej do Idzikowa. Zaspy dwumetrowe, kierowca wyciągniętego z nieba busa - filozof. Bo tą trasą często jeżdżą bogacze, fury za 70 tysięcy i letnie opony, a w aucie żona i dzieci. Kierowca nie chce oceniać, ale dla niego to debil jakiś. Zwraca się przede wszystkim do siedzącej z przodu Marzeny: - Debil proszę pani. A na potwierdzenie jego słów widzimy auto w rowie. - Od 30 lat takiej zimy nie było, proszę pani - dodaje.
Jedziemy do słabo ogrzanej sali, gdzie każdy zasiądzie jak najbliżej paleniska, żeby słuchać wykładu o sztuce. Czar pozostanie aż do niedzielnego wyjazdu.
Sobota pracująca. Co kilka minut nowe zadanie. Po południu na jakiejś polance moja komórka łapie zasięg. Kilka osób nie mogło się dodzwonić, a tu bach! Asia będzie moją szwagierką, ba będzie (WYKASOWALAM), panie, ale się życie pięknie układa, a jak wyciągnę zdjęcia z nauki do koła z HMS, brwi a la (WYKASOWAŁAM), łza się w oku kręci.
Niedziela. Dwa wykroczenia, mandacik, kiedy my tacy zadowoleni, ślub na horyzoncie. Panowie policjanci łapią klimat, przecież wiadomo, że wszystko przez dziury w drogach. Kończy się sesją fotograficzną policjantów w akcji i karą 50zł. Pikuś