1.Ale się uśmiałam jak mi Radek przysłał świeże ogłoszenie o sprzedaży mieszkania,
MIESZKANIE 2-POKOJOWE
pow. 50 m2, w centrum, komfortowe, przestronne, duża kuchnia 10 m2, z
wyjściem na balkon, materiały budowlane wysokiej klasy, sanitariaty, panele,
kafle, spokój, cisza,
Cena: 116000 zł
To jest oczywiście to mieszkanie na Poniatowskiego, hi, hi, hi /w poprzedniej notce błędnie podałam jego wielkość, z tego nadmiaru danych bo rzeczywiście ma 50m2, co poprawiłam/
2.Znalazłyśmy z Martą w końcu fajną nauczycielkę francuskiego, zakręconą ekolożkęJ potem ciacha i kawka w „cukierni babeczka”, gdzie byłyśmy świadkami scen różnych przedświątecznych. Jak już trzy razy omal nie wywaliłam stolika, rozsypałam cały puder z mojego pączka z budyniem, do cukierni wszedł bardzo poważny jegomość. Marta go miała na widoku, a ja siedziałam do niego tyłem, więc opowiadała mi o tym jak jegomość wyciąga różne, świeżo kupione książki, same w twardych oprawach, bardzo znane i drogie, no np. Europa Normana Davisa. Tośmy się rozczuliły, bo jegomość sprawiał wrażenie bardzo dystyngowanego dziadka, który porządne i mądre prezenty ma dla swojej rodziny. A śnieg i zawierucha za oknem panowały. Z zamieci do cukierni przyszły dwie osóbki damskie, właśnie do owego jegomościa i szybko się okazało się, że jegomość to pan profesor - promotor, a osóbki damskie, to jego studentki. No to weszłyśmy sobie z martą w słowo, że też chciałybyśmy, żeby nasz promotor dawał nam takie sterty książek /z okazji imienin się okazało/. Szybko jednak zmieniłyśmy zdanie, gdy jedna z damskich osóbek poszła zamówić kawę, a ten stary dziad do drugiej damskiej osóbki zaczął mówić: - normalnie jesteś najukochańsza na świecie, taka jesteś kochaniutka, proszę te książki przydadzą ci się do pracy. Po czym nastąpiły mniej przyjemne do słuchania odmowy przyjęcia tych książek przez zdezorientowaną i mocno skonfundowaną osóbkę damską.