Archiwum grudzień 2003, strona 1


gru 16 2003 porządnie rozpoczęty dzionek
Komentarze: 3
 

Przepis na śliczny, śnieżny poranek:

1.      wstać i zrobić sobie śniadanko i pyszną kaweczkę

2.      /wcześniej nagrzać w zimnej kuchni wszystkimi zapalonymi palnikami/

3.      ZADZWONIĆ DO MAMY

4.      wykonać kilka spraw bieżących tj. a propos poszukiwań mieszkaniowych

5.      odtańczyć taniec plemienny w rytm amerykańskich kolęd: dwa piruety w dużym pokoju, przeciąganiec biodrowy w przedpokoju i rączki do góry w łazience, w której sobie przypominamy, że przydałoby się namoczyć pranie ręczne, co robimy, a co przypomina nam, że i pralkę przydałoby się włączyć, co także robimy

6.      zabieramy się do lektury magisterskiej /w końcu dlatego olewam to kulturoznawstwo/, lektur jest dużo, na początek pada na Ruth Benedict /ta od wzorów kultury/ i jej dzieła o Japonii, które zresztą popełniła na zlecenie rządu USA, który nie wiedział, jak się za cywilizowanie tego dziwnego kraju po wojnie zabrać. Na szczęście pani Ruth rasowym antropologiem była i napisała, jak chciała nie podporządkowując się władzom, czym przysłużyła się milionom czytelników na całym świecie, którzy tę książkę głęboko poważają od kilkudziesięciu lat /co nie zmienia faktu, że mimo iż książka porusza problemy II WŚ, nie ma w niej mowy o atomie/. No i co najśmieszniejsze, najpopularniejsza na świecie książka traktująca o kulturze Japonii, została napisana przez kobitkę, która nigdy nawet przez chwilę w tym kraju nie była!

 

sylweczka : :
gru 15 2003 mieszkania cd.
Komentarze: 4
 

*Stało się. Zadzwoniłam do Ewy i  powiedziałam, że mieszkamy na Zachodniej tylko do końca stycznia. Teraz proszę państwa, proszę za nas trzymać za nas kciuki, bo mamy na oku fajne mieszkanie, ale nie może być sprzedane do końca roku, wtedy je kupimy za realną dla nas cenę. Chodzi przede wszystkim o to, że właściciel mieszkania podpisał umowę z agencją nieruchomości i nie może tego mieszkania sprzedać do końca roku, bo zapłaci kaucję, a tak w ogóle to jest bardzo uczciwy. Oglądaliśmy też dziś mieszkanie na przeciwko hotelu Plaza, bardzo sympatyczne, mocno w cenie zawyżone no i nie do końca w naszym typie /choć drzwi wejściowe z tego mieszkania to bym zdecydowanie przeniosła do tego mieszkania, za które moglibyście z miłości do nas trzymać kciuki/

*Kolejne rozmowy z kolejnymi agentami dostarczają nam mnóstwa nowych szczegółów z zakresu obrotu nieruchomościami we Wrocławiu. Dowiadujemy się np., że wkurzające nas, swoimi dziwnymi ogłoszeniami nie mającymi potwierdzenia w rzeczywistości, ostatnio biuro L. po prostu ma taki proceder, jako stały element swojej działalności. Drukują ogłoszenia mieszkań z kosmosu, byle zwabić do siebie potencjalnych klientów. No, baaa

*A teraz o sposobach kilku mojej kocicy na wymuszanie dodatkowej porcji żarcia:

-                     miauczenie w momencie, kiedy zaczynam rozmawiać przez telefon, myślę, że spokojnie osiągające około 80 dB, czyli tyle ile młot pneumatyczny, czyli doskonale zagłuszające rozmowę

-                     poranny skok na moją wystającą spod kołdry stopę /gdy właśnie nic nie ma już w miseczce/ i gdy ja śpię porannym snem najsmaczniejszym

-                     wyciągnięcie, schowanego wcześniej, nie wiadomo gdzie szeleszczącego papierka i zabawa nim o 4.00 nad ranem, ulubionej porze tatusiaJ

 i najbardziej skuteczna: minka biednej kociczki schroniskowej /przecież nigdy nie była nawet w stu metrach od schroniska???/ z dodatkowym podwójnym loversikiem i nieograniczonym udeptywaczem

 

sylweczka : :
gru 14 2003 CAMPARI
Komentarze: 8

Się zrobiła impreza, bo Marta zapieprzyła Ryśkowi Campari, a Aśka przyniosła kiełbachę, a ja miałam lód, po który biegała Krysieczka. Należało się człowiekowi wytchnienie, bo bieganinie /co sprawia, że ludzie jak debile biegają po sklepach pełnych innych debili męcząc się przy tym niemiłosiernie?/ sklepowej i znalezionym prezencie dla staruszków. Campari jak campari, pyszne jak zwykle, ale ile radości miałyśmy z szejkera, który był dołączony do trunku, piłyśmy na wyścigi, żeby sobie wybełtać kolejnego drineczkaJ co poniektórzy w związku z powyższym szczezli, a inni poszli na tańce do miasta. Potem z troczę dekadenckim nastrojem obejrzałyśmy z asieczką zdjęcia z różnych starych imprez i nie powiem do jakich znowu wniosków doszłyśmy...

sylweczka : :
gru 14 2003 urodznki dorotki
Komentarze: 1
Dorotka na początku imprezy pochwaliła się prezentem od brata, który akuratnie jest kompletnie bez forsy. Kto ma rodzeństwo wie, że prezent dla siostry /brata/ z okazji urodzin rzecz święta. No to Kamil poszedł i oddał krew i dał dorotce na urodziny dwie czekolady /przydziałowe/.
sylweczka : :
gru 14 2003 kochaniutka
Komentarze: 3
 

1.Ale się uśmiałam jak mi Radek przysłał świeże ogłoszenie o sprzedaży mieszkania,

MIESZKANIE 2-POKOJOWE
pow. 50 m2, w centrum, komfortowe, przestronne, duża kuchnia 10 m2, z
wyjściem na balkon, materiały budowlane wysokiej klasy, sanitariaty, panele,
kafle, spokój, cisza,
Cena: 116000 zł

To jest oczywiście to mieszkanie na Poniatowskiego, hi, hi, hi /w poprzedniej notce błędnie podałam jego wielkość, z tego nadmiaru danych bo rzeczywiście ma 50m2, co poprawiłam/

2.Znalazłyśmy z Martą w końcu fajną nauczycielkę francuskiego, zakręconą ekolożkęJ potem ciacha i kawka w „cukierni babeczka”, gdzie byłyśmy świadkami scen różnych przedświątecznych. Jak już trzy razy omal nie wywaliłam stolika, rozsypałam cały puder z mojego pączka z budyniem, do cukierni wszedł bardzo poważny jegomość. Marta go miała na widoku, a ja siedziałam do niego tyłem, więc opowiadała mi o tym jak jegomość wyciąga różne, świeżo kupione książki, same w twardych oprawach, bardzo znane i drogie, no np. Europa Normana Davisa. Tośmy się rozczuliły, bo jegomość sprawiał wrażenie bardzo dystyngowanego dziadka, który porządne i mądre prezenty ma dla swojej rodziny. A śnieg i zawierucha za oknem panowały. Z zamieci do cukierni przyszły dwie osóbki damskie, właśnie do owego jegomościa i szybko się okazało się, że jegomość to pan profesor - promotor, a osóbki damskie, to jego studentki. No to weszłyśmy sobie z martą w słowo, że też chciałybyśmy, żeby nasz promotor dawał nam takie sterty książek /z okazji imienin się okazało/. Szybko jednak zmieniłyśmy zdanie, gdy jedna z damskich osóbek poszła zamówić kawę, a ten stary dziad do drugiej damskiej osóbki zaczął mówić: - normalnie jesteś najukochańsza na świecie, taka jesteś kochaniutka, proszę te książki przydadzą ci się do pracy. Po czym nastąpiły mniej przyjemne do słuchania odmowy przyjęcia tych książek przez zdezorientowaną i mocno skonfundowaną osóbkę damską.

 

sylweczka : :