Komentarze: 2
Niedziela iście niedzielna. Kocicę ogarnął taki leń, że jej się nawet nie chce porządnie wyciągnąć pazurków tylko tak zastygła w półzwisie na kanapie i pewnie zastanawia się, czy może zasnąć w takim stanie, czy jednak bryknąć się na pufę. Robaczka też leń ogarnął, bo już nawet w hirołsów mu się nie chce grać, starcza mu jedynie siły, żeby mnie zbesztać, że nie tak się pisze hirołsi. Wczoraj poszłyśmy z Aśką z nim, na jego spotkanie z kumplami z Lukasa, a było nam tak wesoło, że nawet Bartek się skusił, mimo wcześniejszego zarzekania się, że nie ma pieniędzy.
No i poszliśmy do dredziarza, bo te wyjście to było na Małysza. A poza tym zanim my /ja i aśka/ z Radkiem poszłyśmy, to Radek miał sam iść, ale chciał, mnie jeszcze namówić, więc się niby dałam namówić, więc żeby zdążyć, ja robiłam makijaż, a on miał powiesić pranie, więc on te pranie wieszał, a tymczasem wtedy właśnie przyszła Aśka i już wiadomo było, że na pierwszą turę skoków Adama nie zdążymy, no i na pierwszą nie poszliśmy, obejrzeliśmy w domu, ale Adam był czternasty i się niepotrzebnie chłopaki wkurzali, że nie poszli już małysza oglądać do kanjpy, bo jak przyszliśmy, to się okazało, że telewizor w kanjpie nie działa i nawet Radek nie potrafił go naprawić, dopiero później przyszedł dredziarz i jakoś mu się udało naprawić w momencie, jak właśnie było po skoku Małysza, ale jeszcze graliśmy w piłkarzyki, a ja oprócz piw wypiłam sporą ilość zdecydowanie słodkigo grzanego wina, co mnie wprawiło w niemiłosierny głód i Bartka także choć on tego wina nie pił, że postanowiliśmy podejść do tesco, bo jakieś ciepłe żarcie i jak szliśmy do tego tesco, to ja się z radkiem pobiłam wynikiem czego było moje obrażenie się na niego. Obraziłam się zdecydowanie i zawróciłam do domu, niestety on niósł moją torbę, która była ciężka dlatego nie miałam klucza i musiałam na chłopaków pod drzwiami czekać, co mogło być nieco uwłaczające mojemu pijanemu umysłowi, bo ciałku było ciepło, wypoczywająco. Po czym chłopaki wrócili i musiałam jeszcze pokazać, żem się zdenerwowała, więc trzasnęłam drzwiami, że odleciało kawałek tych drzwi, potem obrazowo jeszcze raz pokazałam swoje niezadowolenie ze świata, po czym nie było już, co pokazywać, bo Bartek sobie pojechał, a Radek miał kurczaka /miałam nie jeść tych pieprzonych kurczaków z tesco, jak umrę nagle, to wiadomo będzie dlaczego/ ale mi złość opadała, a jak złość opadała to głód wracał, to zjedliśmy tego kurczaka w łóżku, żebym się później obudziła i było mi od tego niedobrze i żebym musiała wypić dużo wody, z czego ta chęć do wody mogłaby być wynikiem picia i piwa i wina.
No i jak mi się udała stylizacja na Masłowską, pewnie kiepsko bo już ją dawno temu czytałam. Kocica jednak walnęła się na pufę, Radek czyta pachnidło, a ja się nie mogę doczekać aż pójdziemy wieczorem na łyżwy do rynku, choć mam pewne obawy, że się to może skończyć na piwie. Całujcie kociczkę w nosek!!!