Komentarze: 5
Laby ciąg dalszy. Z nudów sprawdzam w googlach, co ludzie robią. Się dowiedziałam, że szefuncio podręczniki z informy pisał dla gimnazjalistów. Cha, można się na tym dorobić. No w każdym bądź razie wystarcza na rozkręcenie firmy.
Wiszę na balkonie. Hose Tores przywiózł do Japończyka (weterynarz po sąsiedzku) swoją wielką psinę. W firmie wszyscy się obijają. Po prostu nie ma nic do roboty. No może M. coś tam programuje, ale dyrektor sprzedaży to niedługo wydepcze ścieżkę spacerując przez środek sali. Ale już niedługo! Nawet nie chcę mówić temu nowemu kolesiowi, żeby nie palił na tarasie, a jak już pali, to niech chociaż sprzątnie na koniec dnia popielniczkę. Ale co mnie to obchodzi (to jest bardzo popularne wyrażenie w tej firmie).
To się nazywają odpowiednie warunki dla psów! Zdjęcie znowu ukradłam z NYT:)