Komentarze: 3
Złożone w kwietniu podanie w sądzie o wypis z księgi wieczystej musiało sie jednak zagubić w kafkowskim zamku, więc ja k. dzwonię, opowiadam o podaniu, o tym że miało przyjść poleconym a tymczasem nic. Pani z drwiną mówi mi, ze na terenie Wrocławia nie wysyłają, trzeba odebrać osobiście. Ale kiedy pytano sie mnie, czy ma być dostarczona pocztą, czy do osobistego odebrania (ta wypiska), no to, że pocztą, bo skąd mogę wiedzieć, kiedy oni ten wypis sporządzą. W sądzie odebrałam ten dawno przeterminowany wypis (bo ważny tylko miesiąc). A pani mi na odchodnym powiedziala, ze moglam poprosic o wyslanie pocztą, skoro nie mogłam wczesniej przyjsc.
Z przyczyn osobistych Asieczki postanowiłyśmy, że jak już będzie po wszystkim, to napiszemy artykuł na temat innego zamku, równie wielkiego:)
W nastroju poobiednym, przesiąkniete zapachem kurnej chaty, udałyśmy sie z winem do Marty. Czekał na nas ser, prawdziwy francuski, filmy i Ryś - kot kotowaty. Potem sie tego wina napiłyśmy i jeszcze wódeczki daktylowej prosto z Tunezji, w efekcie czego, obrzydzenie nas brało na scenach "old boya", więc filmu zaprzestałyśmy i po raz kolejny poszedł w ruch szrek oraz nemo, a co!
Zanim położyłyśmy sie poKOTEM, ja sama, Asieczka z Martusią, zdążyłyśmy wysłać kilka zboczonych smsów do Ryśka, że go niby jego studentka podrywa, do Radka od Kariny, że niby z pracy, do Łukasza na gadu, że niby małolata sie zgrywa, niestety ani Bartek ani szwagier nie byli na gadu, bo też byśmy dały rady!!!
Z okazji zaś czterech groszy w porfelu musialam sobie wszystki aktywować razem z kartą w mbanku i proszę bardzo! tylko raz zablokowałam konto internetowe bo mi sie hasła pomyliły, a poza tym już sie nie obrażam na oferty pracy i znowu wysyłam i znowu jutro idę, życzcie mi powodzenia!!!