Archiwum styczeń 2004, strona 1


sty 16 2004 SKRÓT TRÓJDNIA:
Komentarze: 2
Trzeba mieć takiego pecha, jak Marta, żeby za pierwszym razem na łyżwach skręcić sobie nogę i wylądować w łóżku. Trzeba mieć takie zaparcie jak kocica w miauczeniu, gdy chce dostać żarcia. Trzeba mieć takie wybryki młodości jak doktor B. który w młodości założył organizację anarchistyczną, walczącą o emancypację każdego człowieka, i który miał długie włosy, że aż się z Aśką popłakałyśmy na zajęciach. Trzeba mieć takie szczęście, jak Rysiek, który dostał od szefa bilet na Comedie Francaise, która będzie niedługo w Krakowie.

 

sylweczka : :
sty 13 2004 studium raz jeszcze i nie po raz ostatni...
Komentarze: 1
 

Urodziny Asi (J) były wyjątkowo przyjemne. Niektórzy uświetnili je rozdaniem własnej książki z osobistym autografem. Potem spacer Wrocławiem nocą, w pogodę prześlicznie zimową. O 2.00 w nocy w rynku tłumy. To się nazywa mieszkać w mieście. Nasza przyszła ulica jak z bajki. Aż szkoda, że tak rzadko pada taki śliczny śnieg. W sobotę przyjechały mazurki. Oleczka wymęczyła kociczkę.  Nauczona przez radka biegała za nią wołając „pufka do pracy”.

Zrobiłam kararajsu na kaca. Dzisiaj poszłam do studium, a jak! Pani na mnie nakrzyczała, że jej przeszkadzam w pracy /przyszłam w godzinach jej konsultacji dla studentów/ niech sobie idę i niech nie przychodzę, jak ona nie ma czasu. Chciałam się tylko zapytać, czy mogę się umówić na jakiś test eksternistyczny, to wymaga zbyt dużo czasu, takie umówienie. No to się zdenerwowałam, ale nic jej nie powiedziałam, bo aska miała z nią mieć egzamin za chwilę. A Aska mówiła, że to taka miła kobieta. Potem poszłyśmy z Aską zobaczyć na wyprzedaże, bo Mariolka kupiła sobie wczoraj fajny sweterek za 12 zł. Ja nic nie planowałam sobie kupować, bo nie mam pieniędzy. Kupiłyśmy sobie z Aską takie same czarne sukienki. Może przebierzemy się za bliźniaczki lesbijki i pójdę z nią potańczyć w środę?

 

sylweczka : :
sty 09 2004 najbardziej uśmiechnięta /sama do siebie/...
Komentarze: 1
 

piątek,

·        duch Kafki w murach studium języków

poszłam się zapisać na test kwalifikacyjny z angielskiego, bo jak ktoś zna angielski, to żeby mu przypadkiem życie łatwiejszym nie było, nie może podejść od razu do egzaminu. Nie bo nie. Najpierw musi zdać test kwalifikacyjny. Więc się pytam pani wpisującej mnie na ten test, czy mogę się od razu zapisać na egzamin. Nie bo muszę mieć najpierw zaliczony poziom E. No ja rozumiem, ale jak napiszę test kwalifikacyjny na ponad poziom E /czyli po 2,5 roku nauki w studium/ to czy mogę od razu podejść do egzaminu. Nie, bo nie można zdać ponad E, ten test można zdać tylko na poziom E, a wtedy muszę zaliczyć poziom E i dopiero zdać egzamin. No, mogę zaliczyć poziom eksternistycznie. Się dowiedziałam.

·        Siła mediów

Ostatnio w prawie wszystkich wiadomościach telewizyjnych pokazywano, jako ciekawostkę informacyjną najdłuższego pytona świata, że ma 15 metrów. Szkoda tylko, że jak go w końcu wziął i zmierzył jakiś reporter, to się okazało, że gad ma tylko /sic!/ 6,5 metra. O czym już nikt nie mówi, bo też mi coś /wygrzebane w wyborczej/

·        W środku Wrocławia

No i nie pisałam, że mieszkamy w środku Wrocławia, który wrocławscy geografowie wycelowali właśnie na te rejony Zachodniej /czarneckiego, litomska itd./ szkoda, że każdy ma swój inny środek, eeech zbieram się, pakuję pikantny prezencik dla Asi i idziem do niej na urodziny.

 

sylweczka : :
sty 08 2004 streszczenie
Komentarze: 5
 

Przedwczoraj....

....poszliśmy na fluxus Kupczaka, Radek stwierdził, że coś takiego to się słucha i ogląda z takim winem siarkowym, jakie mieli /chyba przyjaciele artysty/ siedzący obok nas, często się raczący...i stwierdził jeszcze, że dobrze, że Matt nie przyszedł, bo by mu kumpel sczezł całkowicie ....

Wczoraj...

.... stałam na przystanku godzinę w oczekiwaniu na autobus, który nie przyjechał, z powodu śnieżycy, która zaskoczyła drogowców. Czas uświetniała nam pani szalona, która nagabywała każdą, dołączającą do nieszczęśliwców oczekujących na autobus osobę. Nagabywanie polegało na rzucaniu kurwiszonami i chujami w najwyższej skali głośności. Na przystanku dołączył do mnie Andrzej, który jednak nie jechał na seminarium magisterskie, więc nie już tak bardzo spóźniony jak ja. Nie żeby mnie nerwy wzięły, bo otoczenie ładne, białe, a sytuacja taka, nie z mojej winy. Zaczęłam szukać jakiegoś mazidła czarnego, co by sobie napisać na kartce KROMERA i złapać na stopa, któreś z tych jadących 10 km/h aut. Gdy się jednak okazało, że niczego pod ręką nie ma, zatrzymał się polonez, dosyć wiekowy, z kierowcą miłosiernym, który w stronę naszej grupy krzyknął, że może cztery osoby na politechnikę podwieźć. Tośmy z Andrzejem i jeszcze dwoma osobami z zaproszenia skorzystali. No i dobrze, bo potem złapałam jakieś A, i jeszcze spacer, i się na seminarium spóźniłam tylko 45 minut. Potem były jeszcze rzeczy dziwne, dla niektórych śmieszne, ale o nich to aneczka na swoim blogu powinna napisać. Potem, w Bazylii, spotkałyśmy z Aśką Wojtka z Klaudią, co zaowocowało wspólnym obiadem i umówieniem się na wieczorne piwo, na które przyszło osób jeszcze innych kilka....

Dzisiaj ...

....zdenerwowałam się na doktora B., on się na nas zdenerwował, zdenerwowałam się przez plotkę, która zagrażała mojemu stypendium, telefon do dziekanatu mnie oddenerwował, idziem do mattów na piwko, mam(y) nadzieję, że się nie rozmyślili i przenocują nas przez dwa miesiące.....

 

sylweczka : :
sty 03 2004 dzionki zimowe
Komentarze: 2
 

 

1.      Początek roku to nie jest bynajmniej najlepszy okres na znalezienie w rynku lub jego okolicach miejsca, gdzie można by coś skserować tudzież rozmienić pieniądze. Błąkałyśmy się z Martą w poszukiwaniu jednego i drugiego. Pogoda piękna, poranna, zimowa. Z daleka zaczepia mnie pani starsza, ciężką torbą obciążona. Z czym też się do mnie zwraca. Pięknie. Ja z tłumu wyglądam na taką, która coś kupi. Zmniejszy jej ten ciężar. Uwolni biedaczkę. Marta też ma niemrawą minę. Gdyby chwila była dłuższa można by podywagować:

A)    pani chce mnie poczęstować strażnicą, której w sztukach 500 ma przy sobie

B)    pani chce mi sprzedać jajka wiejskie, z których połowa już się potłukła i powinnam jej współczuć

C)    pani handluje pirackimi filmami pornograficznymi

i ani jedno ani drugie, bo pani podchodzi do mnie z prośbą, żebym jej kołnierz postawiła, bo zimno jest /wyżej wspomniane zimowe/. Ciężka torba uniemożliwia jej ten manewr. To pani z historii sztuki!!! Dzień dobry w nowym roku, oczywiście, że mnie nie poznaje, a powinna, bo chyba tylko ja dostałam nierozpoznany portrecik farmujski i dostałam dwóję. A co pani dźwiga? Rzutnik, proszę państwa. Bo jakże prowadzić bez niego zajęcia. No ni jak. Tak to już jest na naszych uniwersytetach, pani by się pewnie nie doczekała, gdyby ktoś miał się zająć jego naprawą, woli osobiście. A może nikt by się nie znalazł, kto by się tym zająć mógł, no bo co pani portierka? Ona ma siedzieć na portierni, żeby nam komputera z sali nowych mediów nie ukradli bo by dopiero było!

W końcu spacerem długim, zimowym dotarliśmy na wystawę laki japońskiej. Po drodze wyniuchałam w kurtce Radka, że ma dla mnie na jutro Kolę!!! Tylko, gdzie ja teraz mój ukochany film obejrzę? Już niedługo pewnie u MattówJ, w międzyczasie może u Asieczki i Krysieczki w akademiku. Do tego stroje samurajskie! Jesteśmy przygotowani na wybryki Toma Cruiza, jako ostatniego samuraja. Kocica zrzuca wszystko w kuchni. Wyjście: zamknąć kuchnię przed kocicą. Całujcie kociczkę w nos!

 

sylweczka : :