Komentarze: 1
Urodziny Asi (J) były wyjątkowo przyjemne. Niektórzy uświetnili je rozdaniem własnej książki z osobistym autografem. Potem spacer Wrocławiem nocą, w pogodę prześlicznie zimową. O 2.00 w nocy w rynku tłumy. To się nazywa mieszkać w mieście. Nasza przyszła ulica jak z bajki. Aż szkoda, że tak rzadko pada taki śliczny śnieg. W sobotę przyjechały mazurki. Oleczka wymęczyła kociczkę. Nauczona przez radka biegała za nią wołając „pufka do pracy”.
Zrobiłam kararajsu na kaca. Dzisiaj poszłam do studium, a jak! Pani na mnie nakrzyczała, że jej przeszkadzam w pracy /przyszłam w godzinach jej konsultacji dla studentów/ niech sobie idę i niech nie przychodzę, jak ona nie ma czasu. Chciałam się tylko zapytać, czy mogę się umówić na jakiś test eksternistyczny, to wymaga zbyt dużo czasu, takie umówienie. No to się zdenerwowałam, ale nic jej nie powiedziałam, bo aska miała z nią mieć egzamin za chwilę. A Aska mówiła, że to taka miła kobieta. Potem poszłyśmy z Aską zobaczyć na wyprzedaże, bo Mariolka kupiła sobie wczoraj fajny sweterek za 12 zł. Ja nic nie planowałam sobie kupować, bo nie mam pieniędzy. Kupiłyśmy sobie z Aską takie same czarne sukienki. Może przebierzemy się za bliźniaczki lesbijki i pójdę z nią potańczyć w środę?