Najnowsze wpisy, strona 10


sie 21 2005 udany urlop (cz.1)
Komentarze: 2

Mikołaj powiedział mi, żebym koniecznie jechała do Helu. Ostatnie takie miejsce nad polskim morzem. Maszoperia. Dzikie plaże. Powojskowe bunkry dla odważnych. Kaszubski klimat. O jednym nie powiedział, ale ja dopowiem. Szerokie, bezludne wydmy - idealne na puchatkowe conieco...

Radecki tak się zmęczył wypoczynkiem, że pierwsze co zrobił we Wrocku, to poleciał po nowy Przekrój, dla gierki oczywiście. Kocica ewidentnie się za nami stęskniła. Jest karna prawie, jak pies. Mam nadzieję, że jej to niedługo przejdzie, bo co to za kot, który jest posłuszny?

Przed nami towarzyski kierat (czyli to, co muchy lubią najbardziej). Wesela, wyjazdy, goście. Powoli zbieram to do kupy. Dzwoniłam już do Larrego, aż dziw bierze, że na sygnał do USA nawet sekundy nie czekam, a do mamy na wieś, najpierw coś wibruje przez minute, że spoglądam na telefon, czy na pewno wcisnęłam tę cholerną zieloną słuchawkę.

sylweczka : :
lip 25 2005 życie jak w madrycie
Komentarze: 3

Prawo serii dominuje w moim życiu. Najpierw spotykam w podrzędnym świdnickim autobusie Pawła, który od naszego ostatniego zmagania się w Gdyni na konkursie filmowym ma na swoim koncie film Z Dymną i Trelą (scenariusz i reżyseria Pawła oczywiście) potem juz w łóżku, na ramieniu robaczka przeglądam jakiś przeterminowany "Ozon" i proszę - artykuł o Oli, robi karierę w PriceWatershouseCoopers. Jaki z tego morał? Warto jeździć podrzędnymi autobusami:)

Seryjne wesela. Najpierw w to w Książu: rycerze, biała dama, fajerwerki, zwiedzanie zamku o północy. Jedyny mankament to zabarykadowane wejście z naszego apartamentu na wieżę baszty. Wtedy to już by się działo! A niedługo wesele Anity. Będę oficjalnym tłumaczem (dobrze, że znajomy jest kierownikiem USC).

Poza tym życie jak w madrycie. Seryjny Empik, seryjne imprezy, seryjne grille.

sylweczka : :
lip 11 2005 moje 5 minut ... nieszczęscia
Komentarze: 6
żaden bezdomny mi nie przepuści, naczynia biją się same - zawsze pełne, żeby nie było ludzie zgłaszają się do mnie z tak beznadziejnymi przypadkami, że zaczyna mi się udzielać polska beznadzieja, mimo iż tak przeciwko niej ze starą dupą Elką zawsze walczymy, źle też o mnie świadczy fakt, że pozazdrościłam dzisiaj kozanowskim blokersom, którzy tak wakacyjnie i beztrosko okupowali ławki koło pętli autobusowej, nikt mnie nie lubi (bo i za co?)niektórzy to mnie tak nie lubią, że sobie w sądzie o tym powiemy, nie wiem też kto, ale ktoś rzucił klątwe na nasze mieszkanie i jak tylko w nim posprzątamy od razu robi się bałagan, robaczek w pracy - zdradza mnie, jak zwykle
sylweczka : :
lip 09 2005 Bez tytułu
Komentarze: 14

Budzę się w nocy, bo ktoś rzyga. Pierwsza myśl "się imprezka udała". Patrzę, radecki śpi. Ale jaka imprezka??? po chwili do mnie dochodzi. To kocica. Nażarła się kostek z kurczaka, które wyciągneła z kosza na śmieci. Też mi problem staranować kubeł! Przez dwa dni chodzi i rzyga. Nic nie chce jeść. Dopiero jak jej powiedziałam, że na kościuszki jest szpital dla kotów i zamierzam ją tam zostawić na weekend - zmądrzała i zaczęła jeść

Zebranie naszej wspólnoty. Na spotkaniu klasycznie pojawiam się tylko ja. Reszta właścicieli ma wszystko w dupie. No może nie licząc pani Ani, która swoje lata ma. Pani z Administratora wita mnie radosną nowiną: "Państwa budynkowi grozi katastrofa budowlana! Dach sie wali!" Co 5 lat jest jakaś generalna kontrola, która wykazała, że więźba dachowa trzyma się u nas na słowo honoru i wszystko trzeba pilnie wymienić. Żadna z dwóch pań nie potrafi odpowiedzieć mi na pytanie, dlaczego 5 lat temu nikt nie zauważył, że coś zaczyna próchnieć, i conieco można by zabezpieczyć. Sprawdzam wiadomości u źródła. W końcu zaczynam wykorzystywać pierwsze zawodowe znajomości. Zadnej katasrofy nie ma, ale remont wskazany. Prikaz: pilnować, żeby nie chcieli wcisnąć drogiej firmy. Dobre strony zaistniałej sytuacji: poznałam studentów z poddasza, bardzo sympatyczni, będziemy mieli blisko na imprezy!

Właśnie chciałam napisać, że muszę sobie znaleźć sukienkę na ślub przyszłowykendowy (zamek książ zobowiązuje) ale tak się zastanawiam, czy ja już przypadkiem o tym nie pisałam? Vivat wyprzedaże!

sylweczka : :
cze 23 2005 Bez tytułu
Komentarze: 5

hmm to już czwartek... Gdzie ten weekend na wsi, gdzie komórki zasięg gubią, gdzie strumyk za domem i nocny spacer nad żabie rykowisko (obstawiam, że tam właśnie radecki kleszcza złapał). Marcin powinien w końcu zacząć pisać książki. Na niedzielne grillowanie zapraszałby Czerczilów, co by mu tematu do powiastek i pomysłów na prozę dostarczali. Stasiuk by pozazdrościł jak nic. Znajomi przyjeżdżaliby z wódeczką... A jak nie marcinowa proza, to chociaż pensjon dla zdegenerowanych pracoholików:)

Tymczasem czwartek. Bartek H. mi dzisiaj w ogródku, publicznie cycki macał. Takie miałam popołudnie dzisiaj miłe

sylweczka : :