Komentarze: 1
Sobota
Znajduję na Kazimierzu Listy Sylwii Plath do domu. Kupuję je od ręki i od ręki przeczytam w codziennych dojazdach z Nowej Huty do centrum Krakowa. Radek wypomina mi fakt, iż się mało o książkę targowałam.Tia
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 01 |
02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 |
09 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 |
16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 |
23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 |
30 | 31 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 |
Sobota
Znajduję na Kazimierzu Listy Sylwii Plath do domu. Kupuję je od ręki i od ręki przeczytam w codziennych dojazdach z Nowej Huty do centrum Krakowa. Radek wypomina mi fakt, iż się mało o książkę targowałam.Tia
Piątek
Mam się zgłosić o 10.00 rano do Wybiórczej na sprawdzian z pisania. Boniu, ale jestem z siebie dumna. Test z wiedzy o polityce musiał mi pójść nienajgorzej (ja i polityka, he, he, he). Na miejscu okazuje się, że radni z parlamentarzystami i partiami najmniej myliły się jednak facetom. Kobitki w zdecydowanej mniejszości. Przewiduję, że wybiórcza zabierze mi co najmniej dwie godziny, więc wymyślam sobie wizytę w biurze karier, gdzie mam złożyć oferty na kilka praktyk dla studentów. Kalkuluję, że do firmy wpadnę na chwilę po południu, żeby nie było, że całkiem zwiałam z pracy.
Wybiórcza przewiduje koniec testu na godzinę 17.30. Ja już dzień wcześniej kupiłam bilety do Krakowa na pośpiech o 17.00. Nic to. Ja nie dam rady? Przecież szybciej napiszę te teksty, co oni chcą. W ogóle nie idę na to, żeby teksty pisać w redakcji, już ja wiem, jak łatwo znaleźć wolny komp w piątek po południu. Przychodzę z gotowym tekstem. Pan portier listę mi pod nos podtyka, mam się odhaczyć, że przyszłam. I po cholerę on mi ją pokazywał. Na liście jestem ostatnia z dużą kropką z inną kobitką. No tak, nie mogli się zdecydować.....
Na piąte piętro wpadam za pięć czwarta. Po dziesięciu minutach znajduję wolny komp u korekty na czwartym. Prawdziwe muzeum techniki. Komp uruchamia się przez 15 minut po czym pada. Drugi to samo. Jak trzeci zaczyna działać, jakaś pani chce mnie wyprosić, bo ona musi pracę skończyć. Chyba nietęgą miałam minę, bo pozwoliła mi ściągnąć swoje teksty. Potem doszła jeszcze walka z administratorką, która dla loginów stażystów nie dała dostępu do total comandera itd. itp.
Klęłam na czym świat stoi, to oczywiste. Robaczek już poszedł oddać bilety. Okazało się jednak, że pociąg jest opóźniony i ja po tym całym dniu biegania, prosto z wybiórczej do tego zatłoczonego do granic możliwości pociągu.... Nawet z perspektywy czasu nie była śmieszna sytuacja, w której znalazł się jeden pan stażysta, który przyszedł z tekstami w pendrivie. Usłyszał, że nie dostanie dostępu do żadnego portu usb.
Idę do Wybiórczej na rozmowę. Idę biegiem, bo mi się sikać chce. Pani na portierni mówię, że na rozmowę, znaczy się test. Pani na to, że w porządku, ale jest jeszcze chwila, więc mam poczekać. No to ja się pytam, czy mogłabym skorzystać z toalety. Pani na to, że "nie". Topografię Wybiórczej znam, pytam się, czy może mogę skorzystać z tej na dole? Nie. No ale będę mogła tam na górze? Nie. Pani zaproponowała mi "przejście się do McDonalda". Zdążyłam dobiec do Spiża.
Śniło mi sie dzisiaj, że w tej niebieskiej szafie w przedpokoju, co ją odziedziczyliśmy po poprzednich właścicielach znalazłam Bernardyna, ktory się tam schował (poprzedni właściciele go zostawili), bo myślał, ze go wyrzucimy, jak go znajdziemy. I rok tak siedział schowany, i ja mu powiedziałam, że go nie wyrzucę przecież, i czy mu nie było tak głupio bez spaceru przez cały rok.
Robaczek twierdzi, że powinnam się zająć pisaniem bajek dla dzieci, na podstawie moich snów. Jest w nich zawsze coś nierealnego, są zwierzęta i dobre zakończenie. Może to nie jest głupi pomysł?
Jakiś czas temu pisałam, że Andrzej z Iloną przytargali kota ze schroniska. Poszli na Skarbowców i kupili kocurka. Kocurek wykastrowany bo schroniskowy, młody, ale z jakimś chorubskiem oczu. Koteczek jednak wylądował na wsi, u mamy, bo przecież okazało się że kocia kupa śmierdzi, a kuwete też trzeba od czasu sprzątnąć.
No więc jadę w sobotę na wieś wymięcholić dwa, tyciecienieczkie koteczki, które jakiś czas temu urodził schroniskowy, wykastrowany kocurek!