Najnowsze wpisy, strona 22


gru 09 2004

łoooo


Komentarze: 2

albo celnicy szaleją (bo np. mają dziś dzień celnika) albo właśnie zaczynają kręcić jakiś film na Hercena, obstawiałabym to drugie, bo po co im przenośna toaleta, przecież mogliby korzystać ze swojej. No to herbatka na parapecie i będziem oglądać, jak coś to pobiegnę po autograf bogusia lindy i wam tu zeskanuję:)

sylweczka : :
gru 09 2004

Z kocicą moszczącą sobie gniazdko na moich...


Komentarze: 2

Na tańcach mało ludzi, grudzień przecież, święta za pasem. Na rysunkach pani zbiera po trzy złote na wigilie. Co ma na niej być? Całowanie się i dzielenie chlebem. Nie, niestety nie mogę przyjść. Rynek przepiękny, kupuję na tych straganikach bombki i obwieszam mieszkanie. Wcześniej idę z tymi bombkami w garści do biblioteki uniwersyteckiej z mocno przetrzymaną książką. Socjotechnika działa, nie płacę żadnej kary.

Wczoraj przyjechała do mnie kuzynka. Ma szkolenie, bo zaczęła pracować w Plusie. Ta firma jest naprawdę tak kiepska, jak o niej mówią. He, he, żeby otworzyć salon, zatrudnić dwie kobitki, nie dać im zezwolenia na podpisywanie umów, nie dać krzeseł, niech sobie przyniosą z domu, o klientach nie wspominając, bo ponoć nowa strategia firmy to krzesła barowe dla obsługi i podłoga dla klientów. Ja podpisywałam swoją umowę, razem z zakupem telefonu około godziny, musiałam być z mamą, bo ja nie mogłam na siebie, jakbyśmy miały stać tę godzinę.... No to się wczoraj napiłyśmy (a czy Ela chciałaby coś dodać?)

 

sylweczka : :
gru 06 2004

Bez tytułu


Komentarze: 7

Ziomale w końcu zebrały się w sobie i nas odwiedziły. O tym, od jak dawna się nie widzieliśmy może świadczyć fakt, ze gadaliśmy do rana. Chłopcy oczywiście odpadli odpowiednio wcześniej. Wódeczki poszło sporo. Wniosek z dyskusji? Nie jesteśmy przygotowani psychicznie i fizycznie na to, co nam zgotowała nasza cywilizacja – na PRACĘ, szefów, prezesów buraków, wrednych klientów itd.

 

W niedzielę wieczorem idę na urodziny Marty. Mam przeczucie, że będzie świetnie. Pakujemy z Krysią śliczniutki prezent i szukamy tej nowej knajpy. Na rynku śpiewa Brodka, chyba specjalnie dla Marty równo o 18.00 lawina sztucznych ogni. Lodowisko już czynne, cały rynek w światełkach. Kupujemy od kobieciny balonowego pieska, za to że jest taki akuratny do sytuacji. Knajpa jak w NYC, jakieś podwórko, klatka schodowa. Goście stawiają się tłumnie z naręczem prezentów. Tortu nie zabrakło nikomu, to co przygotował Rysiek to niebo w gębie, Aśka z wrażenia spontanicznie mu się oświadczyła, pan od komiksów, co przyjechał z Francji prowadzić warsztaty dla ASP, mówi, że wszyscy Francuzi tak mają. Później maluje wszystkich przy stole – kolejny prezent dla Marty. Potem w Marcie zakochuje się jeszcze pan z naszego ulubionego rynkowego zespołu. Marta dostaje jego dwie płyty. Popijają wiśniówką. No i to co na każdej dobrej imprezie urodzinowej: tańce na stole, mnóstwo lesbijek, hektolitry piwa

 

sylweczka : :
gru 02 2004

aktu męskiego niet


Komentarze: 2

Od jakiegoś czasu molestuje mnie chłopaczek, który znalazł moją pracę magisterską, przeczytał i chciałby pogadać, bo pisze coś podobnego, a chce dobrze, bo planuje kolejne studia w Anglii. W swojej dobroci zgadzam się i lądujemy w Gumowej. Tam, dawno w czymś takim nie uczestniczyłam, pan poeta deklamuje wiersze (trochę zalatywały Herbertem, ale niech mu będzie) a potem chciał pogadać z publicznością, bo on np. fascynuje się realizmem magicznym i czymś tam jeszcze. ... Chłopaczek od magisterki miły, dałam mu dużo namiarów, trochę przesadził, jak chciał moje kasety z wywiadami.

Andrzejki spędzamy z Andrzejem grając w Eurobiznes. Dajemy Andrzejowi wygrać. Niech ma. Ja oszukałam tylko dwa razy. Pijemy zimne piwo i na drugi dzień i Radek i ja nienajlepiej się czujemy. Jakkolwiek zdeterminowana idę na rysunki. Tam zawiedzione, że nie ma pana golasa, idziemy z Mariolą na kawę. Mi idzie średnio, ręka mi się odzwyczaiła od tego luksusu, jakim jest malowanie. Mariola jak szalony artysta maluje szybko i szybko się męczy. Sraczka wraca jak bumerang.

sylweczka : :
lis 30 2004

strzeżcie sie przyjaciółek dziewczyny


Komentarze: 5

Nie nadaję się jednak na bale firmowe. Opiłam się campari, a jak mi przestało smakować to chciałam wracać do domu. Po wódkę głupio by było cały czas do pana barmana podchodzić, więc się nie upiłam i wodzirejstwo pana z radia kolor w ogóle mi nie wchodziło. Odbiłam sobie na dodatkowych warsztatach w niedzielę = dwa siniaki na dupie, cztery na kolanach.

Byliśmy też na przyzwoitym romansidle, w końcu szwagier pedałował te 5km, żeby wygrać nam te bilety do kina, to wypadało pójść na coś przyzwoitego. Strzeżcie się przyjaciółek dziewczyny!!! (jak nie wierzycie, to idźcie na Apartament)

 

sylweczka : :